Problem stary jak świat

Problem stary jak świat
(fot. magiccyril / flickr.com)
Logo źródła: Posłaniec Joanna Garnier / "Posłaniec Serca Jezusowego" / slo

Handel ludźmi - kobietami, mężczyznami i dziećmi ciągle stanowi jedno z najpoważniejszych naruszeń praw człowieka na świecie. Skala zjawiska nie jest znana, ale na całym świecie żyją setki tysięcy niewolników.

Według definicji przyjętej przez ONZ w roku 2000 handel ludźmi to: werbowanie, transport, przekazywanie, przechowywanie lub przyjmowanie osób, z zastosowaniem gróźb lub użyciem siły, lub też z wykorzystaniem (…) uprowadzenia, oszustwa, wprowadzenia w błąd, nadużycia władzy lub wykorzystania słabości (…) w celu wykorzystania. Wykorzystanie obejmuje (…) wykorzystanie seksualne, pracę lub usługi o charakterze przymusowym, niewolnictwo lub praktyki podobne do niewolnictwa, zniewolenie albo usunięcie organów.

U podstaw procederu handlu ludźmi leżą drastyczne różnice w poziomie życia. Bogaty Zachód chętnie korzysta z siły roboczej dostarczanej przez uboższy Wschód - i wszystko byłoby w porządku, gdyby pośrednicy i pracodawcy byli uczciwi, a pracownicy dobrze opłacani. Niestety, nie jest to powszechna praktyka.

W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku panowała opinia, że problem handlu ludźmi dotyczy tylko kobiet, a jedyną formą wykorzystywania sprzedanych jest seksbiznes, zwłaszcza prostytucja. Czas jednak zweryfikował ten punkt widzenia. Podczas prawie 15 lat działalności Fundacji La Strada jej pracownicy zetknęli się z kobietami i mężczyznami, którzy zostali sprzedani, zmuszeni do pracy i wykorzystani nie tylko w przemyśle seksualnym czy pornograficznym.

Oczywiście zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Europy nadal najwięcej ofiar handlu to kobiety zmuszane do prostytucji, jednak dość liczną grupę stanowią też kobiety wykorzystywane w domach jako sprzątaczki, gosposie czy opiekunki. Dotyczy to zarówno obywatelek Polski za granicą, jak i cudzoziemek (głównie z Ukrainy) pracujących w naszym kraju. Trudno określić, jak duża jest skala tego procederu. Wiemy wszyscy o kobietach zatrudnianych do sprzątania czy opieki i opłacanych poniżej stawek lub wcale. Pracownikom fundacji La Strada zdarzało się słyszeć opinie, iż pracujące u nas Ukrainki i tak powinny być wdzięczne, że dostają cokolwiek (np. stare ubrania), bo w ich kraju jest bieda i bezrobocie, więc nie powinny mieć wymagań.

Równie drastyczne jest zniewalanie ludzi (także niepełnosprawnych oraz dzieci), aby zmusić ich do żebrania. W Polsce problem dotyczy między innymi obywateli Mołdawii, Rumunii czy Ukrainy, którzy przywożeni są przez zorganizowane grupy przestępcze, bezustannie kontrolowani, głodzeni i pozbawiani zarobków.

Wszyscy zapewne pamiętamy “obozy pracy" w południowych Włoszech, o których głośno było w mediach. W tragicznych warunkach i bez zapłaty pracowały tam setki Polaków. Pracownicy przymusowi wykorzystywani są w wielu sektorach gospodarki - zwłaszcza sezonowych: rolnictwie, gastronomii czy budownictwie. Osoby te często nie zdają sobie sprawy z tego, że są ofiarami przestępstwa, rzadko znają swoje prawa. W ostatnim czasie także w Polsce zdarzyły się przypadki wykorzystywania cudzoziemców (głównie z Azji) na plantacjach czy w przetwórstwie owocowo-warzywnym. Oburzając się na wyzysk Polaków za granicą, we własnym domu często sami stajemy się wyzyskiwaczami.

Werbownicy szukają ludzi, głównie kobiet, w trudnej sytuacji: bezrobotnych, mających problemy osobiste, zadłużonych czy o bardzo niskich dochodach. Idealna dla sprawcy jest kobieta, która nie pyta dokąd i po co ma jechać, i jest na tyle zdesperowana, żeby propozycję wyjazdu przyjąć bezkrytycznie. Poszukiwane są osoby niewykształcone, nieznające języków obcych, raczej młode (chociaż wiek przyszłej ofiary często zależy od celu, w jakim jest rekrutowana), ponieważ mają mniej doświadczenia życiowego niż starsze i łatwiej je sobie podporządkować. Sprawcy kuszą wysokimi zarobkami, wspaniałym życiem na Zachodzie, możliwością podjęcia studiów i zamążpójścia.

Rekrutują zwykle w środowisku ofiary. W lokalnej prasie czy na miejskich tablicach pojawiają się ogłoszenia o pracy, a sami zainteresowani często spotykają się z potencjalnymi ofiarami w kawiarni, klubie, dyskotece czy parku. Werbują “na pracę" i “na miłość" - szczególnie perfidnie, omotując kobietę, zapewniając o swojej miłości, a następnie zmuszając do prostytucji. Ale coraz częściej istotną rolę w rekrutacji pełni Internet - rekrutujący działają na czatach, odpowiadają na ogłoszenia poszukujących pracy i wabią na portalach randkowych. Wbrew temu, co można usłyszeć i przeczytać w mediach, porwania (uprowadzenia) zdarzają się sporadycznie. Są zbyt ryzykowne.

Przebywając za granicą, ofiara podejmuje pracę na zasadach narzuconych przez sprawców, którzy dbają o to, aby nie próbowała się uwolnić czy szukać pomocy. Może ona być poddana różnym formom przymusu oraz przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej, także szantażowi. Często stosowaną metodą jest wciąganie ofiar w mechanizm długu, czyli wmawianie kobiecie (lub mężczyźnie), iż jest winna pieniądze i aby je oddać musi pracować, nie pobierając wynagrodzenia. Przestępcy chętnie wprowadzają swoje ofiary w błąd, twierdząc np., że rodzina ich już nie poszukuje lub odrzuca, gdyż dowiedziała się o ich pracy w prostytucji.

Często pogardzamy kobietami, które trafiły do domów publicznych, przekonani, że same są sobie winne, ponieważ były głupie, licząc na szybkie i łatwe pieniądze. Nie zastanawiamy się, co sprawiło, że kobieta uwierzyła w ofertę dobrej pracy, którą złożył jej ktoś, komu zaufała.

Tymczasem wiele kobiet - i nie tylko - postrzega emigrację jako jedyną szansę na poprawę swojego bytu. Obywatelki Polski szukają pracy w Holandii, Włoszech czy Wielkiej Brytanii. Do Polski przyjeżdżają kobiety z Ukrainy, Białorusi, Bułgarii czy Mołdawii. Obecnie większość wyjeżdżających w celach zarobkowych to kobiety; feminizacja migracji stała się zjawiskiem powszechnym w Europie i na innych kontynentach. Według Międzynarodowej Organizacji Pracy kobiety stanowią około 100 milionów wszystkich migrantów zarobkowych na świecie. Migrują z różnych powodów: politycznych, socjalnych, gospodarczych, społecznych, rodzinnych i osobistych. Często po prostu nie mają innego wyjścia, a wszystko wydaje się lepsze od bezrobocia i życia w nędzy.

Ofiary handlu ludźmi często nie zdają sobie sprawy z tego, że padły ofiarą przestępstwa - wstydzą się tego, co je spotkało, boją się sprawców. Rzadko proszą o pomoc, zresztą nie wiedzą, do kogo się zwrócić. Trudno jest wrócić do zwyczajnego życia, dlatego zawsze potrzebna jest psychoterapia i reintegracja. W Polsce pokrzywdzonym pomaga Fundacja przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu oraz Krajowe Centrum Interwencyjno-Konsultacyjne dla Ofiar Handlu Ludźmi (jest to program realizowany przez La Stradę).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Problem stary jak świat
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.