Osoba, która dokonała zabójstwa, musi sobie z tym faktem poradzić, poukładać w głowie to, co się stało. Ale wiele zależy od okoliczności. Jeśli ktoś zabija jako członek grupy przestępczej, na przykład policjanta podczas napadu na bank czy bandziora w ramach porachunków, to może nawet czuć się dumny ze swojego czynu, zgodnie z etosem takiej grupy - mówi psycholog kryminalny Jan Gołębiowski w rozmowie z Małgorzatą Fugiel-Kuźmińską. Publikujemy fragment książki "Urodzeni mordercy? Nieznane kulisy pracy profilera".
Osoba, która dokonała zabójstwa, musi sobie z tym faktem poradzić, poukładać w głowie to, co się stało. Ale wiele zależy od okoliczności. Jeśli ktoś zabija jako członek grupy przestępczej, na przykład policjanta podczas napadu na bank czy bandziora w ramach porachunków, to może nawet czuć się dumny ze swojego czynu, zgodnie z etosem takiej grupy - mówi psycholog kryminalny Jan Gołębiowski w rozmowie z Małgorzatą Fugiel-Kuźmińską. Publikujemy fragment książki "Urodzeni mordercy? Nieznane kulisy pracy profilera".
20 września 1918 roku Ojciec Pio otrzymał stygmaty. Wszystko działo się krótko po świcie, kiedy słońce wschodzące zza Monte Nero zalewało światłem skały góry Gargano. Miało to miejsce w pustym klasztornym kościele. Zakonnik wrócił po kolejnej chorobie, która przykuła go do łóżka od 5 do 17 września w jego małej celi w San Giovanni Rotondo – pisze Andrea Tornielli w książce "Ojciec Pio. Święty, który walczył z diabłem".
20 września 1918 roku Ojciec Pio otrzymał stygmaty. Wszystko działo się krótko po świcie, kiedy słońce wschodzące zza Monte Nero zalewało światłem skały góry Gargano. Miało to miejsce w pustym klasztornym kościele. Zakonnik wrócił po kolejnej chorobie, która przykuła go do łóżka od 5 do 17 września w jego małej celi w San Giovanni Rotondo – pisze Andrea Tornielli w książce "Ojciec Pio. Święty, który walczył z diabłem".
To jedna z najbardziej niesamowitych historii. Szeptyccy. Wnukowie Aleksandra Fredry, potomkowie wielkiego kresowego rodu. Z pięciu braci dwóch zostało grekokatolickimi mnichami i patriotami ukraińskimi, trzeci polskim generałem w sztabie Piłsudskiego. Generał Stanisław i biskup Andrzej do końca swoich dni utrzymywali niezwykle bliskie rodzinne relacje. Jednak pierwszy oddany był Ukrainie, a drugi Rzeczypospolitej. Czy zrobili wystarczająco dużo, by pogodzić zwaśnione narody? Jak zachowali się wobec rosnących nacjonalizmów? Na te i inne pytania odpowiada Tomasz Terlikowski w książce „Rozdzieleni bracia. Szeptyccy, historia Polski i Ukrainy”.
To jedna z najbardziej niesamowitych historii. Szeptyccy. Wnukowie Aleksandra Fredry, potomkowie wielkiego kresowego rodu. Z pięciu braci dwóch zostało grekokatolickimi mnichami i patriotami ukraińskimi, trzeci polskim generałem w sztabie Piłsudskiego. Generał Stanisław i biskup Andrzej do końca swoich dni utrzymywali niezwykle bliskie rodzinne relacje. Jednak pierwszy oddany był Ukrainie, a drugi Rzeczypospolitej. Czy zrobili wystarczająco dużo, by pogodzić zwaśnione narody? Jak zachowali się wobec rosnących nacjonalizmów? Na te i inne pytania odpowiada Tomasz Terlikowski w książce „Rozdzieleni bracia. Szeptyccy, historia Polski i Ukrainy”.
Pochodzi ze wsi Glina. Od 30 lat należy do zakonu Zgromadzenia Sióstr św. Katarzyny Dziewicy i Męczennicy, prowadzącego działalność apostolską i charytatywną. Po godzinach pod instagramowym nickiem siostrapaula podbija ponad 15 tysięcy obserwujących swoim poczuciem humoru i otwartością. Jej filmiki na TikToku mają ponad 800 tysięcy polubień. Zakonnica na nagraniach tańczy, śpiewa, reaguje na popularne telewizyjne programy, ale też po prostu żartuje. Jak mówi, chce w ten sposób pokazać internautom, że ani Pan Bóg, ani siostry zakonne nie powinny im się kojarzyć wyłącznie z powagą, a już na pewno nie ze strachem.
Pochodzi ze wsi Glina. Od 30 lat należy do zakonu Zgromadzenia Sióstr św. Katarzyny Dziewicy i Męczennicy, prowadzącego działalność apostolską i charytatywną. Po godzinach pod instagramowym nickiem siostrapaula podbija ponad 15 tysięcy obserwujących swoim poczuciem humoru i otwartością. Jej filmiki na TikToku mają ponad 800 tysięcy polubień. Zakonnica na nagraniach tańczy, śpiewa, reaguje na popularne telewizyjne programy, ale też po prostu żartuje. Jak mówi, chce w ten sposób pokazać internautom, że ani Pan Bóg, ani siostry zakonne nie powinny im się kojarzyć wyłącznie z powagą, a już na pewno nie ze strachem.
Logo źródła: MANDO Viktor Frankl
„Doktor Mengele skierował mnie nie w prawo, patrząc od mojej strony, to jest w kierunku, w którym szli ci, którzy mieli przeżyć, lecz w lewo - tam, gdzie szli przeznaczeni na zagładę. Ponieważ jednak wśród ludzi, których tuż przede mną odesłano w tym właśnie kierunku, nie dostrzegłem żadnych znajomych, a za to zauważyłem, że kilku młodych kolegów skierowano na prawo, ominąłem doktora Mengele i za jego plecami ostatecznie poszedłem na prawo. Bóg jeden wie, skąd mi to przyszło do głowy i skąd wziąłem odwagę, by tak postąpić” - tak swój pobyt w KL Auschwitz opisuje psychiatra prof. Victor Frankl.
„Doktor Mengele skierował mnie nie w prawo, patrząc od mojej strony, to jest w kierunku, w którym szli ci, którzy mieli przeżyć, lecz w lewo - tam, gdzie szli przeznaczeni na zagładę. Ponieważ jednak wśród ludzi, których tuż przede mną odesłano w tym właśnie kierunku, nie dostrzegłem żadnych znajomych, a za to zauważyłem, że kilku młodych kolegów skierowano na prawo, ominąłem doktora Mengele i za jego plecami ostatecznie poszedłem na prawo. Bóg jeden wie, skąd mi to przyszło do głowy i skąd wziąłem odwagę, by tak postąpić” - tak swój pobyt w KL Auschwitz opisuje psychiatra prof. Victor Frankl.
Dlaczego na poprzednich stronach rozwodziliśmy się nad szczególną relacją między Ojcem Pio z Pietrelciny a Janem Pawłem II? Między zakonnikiem ze stygmatami, ogłoszonym przez papieża Wojtyłę błogosławionym, a następnie świętym, a samym polskim papieżem, który już był błogosławionym, a teraz jest już święty? Wyjaśnienie zawiera się w słowach innej wyjątkowej postaci, dziekana włoskich egzorcystów, księdza Gabriele Amortha. Kapłana, który mimo swojego wieku walczył z diabłem – pisze Andrea Tornielli w książce „Ojciec Pio. Święty, który walczył z diabłem”.
Dlaczego na poprzednich stronach rozwodziliśmy się nad szczególną relacją między Ojcem Pio z Pietrelciny a Janem Pawłem II? Między zakonnikiem ze stygmatami, ogłoszonym przez papieża Wojtyłę błogosławionym, a następnie świętym, a samym polskim papieżem, który już był błogosławionym, a teraz jest już święty? Wyjaśnienie zawiera się w słowach innej wyjątkowej postaci, dziekana włoskich egzorcystów, księdza Gabriele Amortha. Kapłana, który mimo swojego wieku walczył z diabłem – pisze Andrea Tornielli w książce „Ojciec Pio. Święty, który walczył z diabłem”.
"Co może dziecko postawione naprzeciw takiego wroga, jakim jest smok? Jeśli się nad tym jednak głębiej zastanowić, to kto wygrywa tę wojnę? Czy nie ci, którzy otwierają domy, przyjmują do siebie siostry i braci z Ukrainy? Czy nie ci, którzy wchodzą z nimi w realne więzi, pomimo że są to ludzie, których nigdy wcześniej nie znali? Czy nie ci, którzy przyjmują pod swój dach dzieci z niewyobrażalną traumą?" - pyta kard. Grzegorz Ryś w książce "Jak Bóg pomyślał Kościół. Odnaleźć się mimo kryzysu". Autor ukazuje w niej fascynującą wizję Kościoła, jakiego chciał Bóg.
"Co może dziecko postawione naprzeciw takiego wroga, jakim jest smok? Jeśli się nad tym jednak głębiej zastanowić, to kto wygrywa tę wojnę? Czy nie ci, którzy otwierają domy, przyjmują do siebie siostry i braci z Ukrainy? Czy nie ci, którzy wchodzą z nimi w realne więzi, pomimo że są to ludzie, których nigdy wcześniej nie znali? Czy nie ci, którzy przyjmują pod swój dach dzieci z niewyobrażalną traumą?" - pyta kard. Grzegorz Ryś w książce "Jak Bóg pomyślał Kościół. Odnaleźć się mimo kryzysu". Autor ukazuje w niej fascynującą wizję Kościoła, jakiego chciał Bóg.
Ks. Jan Kaczkowski / tk
Ks. Jan Kaczkowski był człowiekiem, który z pewnością wiedział, czym jest prawdziwa miłość. Darzył nią innych i w ten sposób pozostawił po sobie ślad do dziś. Przedstawiamy sześć cytatów ks. Kaczkowskiego o miłości, które pochodzą z książki „Życie na pełnej petardzie. Czyli wiara, polędwica i miłość”.
Ks. Jan Kaczkowski był człowiekiem, który z pewnością wiedział, czym jest prawdziwa miłość. Darzył nią innych i w ten sposób pozostawił po sobie ślad do dziś. Przedstawiamy sześć cytatów ks. Kaczkowskiego o miłości, które pochodzą z książki „Życie na pełnej petardzie. Czyli wiara, polędwica i miłość”.
Proces terapeutyczny jest opatrywaniem ran, spojrzeniem na to, co było, z perspektywy tu i teraz, tworzeniem nowego człowieka złożonego z pragnień. Dzięki temu znikają okropne sny, a wspomnienia przestają wiercić dziurę w duszy.
Proces terapeutyczny jest opatrywaniem ran, spojrzeniem na to, co było, z perspektywy tu i teraz, tworzeniem nowego człowieka złożonego z pragnień. Dzięki temu znikają okropne sny, a wspomnienia przestają wiercić dziurę w duszy.
Wybaczyć to nie znaczy zapomnieć. Kiedy wybaczasz, świat nagle nie staje. Nie robi się od razu lżej. To przychodzi stopniowo. Przede wszystkim nie chodzi od razu o agresora, ale o nas. To nie jest twoja wina! - jedno proste zdanie, ale zwala z nóg - czytamy w książce Joanny Szczerbaty "Jestem DDA. Notatki z terapii. Jak wyjść z toksycznego domu".
Wybaczyć to nie znaczy zapomnieć. Kiedy wybaczasz, świat nagle nie staje. Nie robi się od razu lżej. To przychodzi stopniowo. Przede wszystkim nie chodzi od razu o agresora, ale o nas. To nie jest twoja wina! - jedno proste zdanie, ale zwala z nóg - czytamy w książce Joanny Szczerbaty "Jestem DDA. Notatki z terapii. Jak wyjść z toksycznego domu".
RTCK ks. Marek Dziewiecki
Tylko człowiek, który wie, co naprawdę znaczy kochać, może w odpowiedzialny sposób komuś miłość ślubować. Tu nie wystarczy dobra wola ani szczera chęć. Pierwszym warunkiem rozumienia, co znaczy kochać, jest odróżnianie miłości od jej imitacji, podróbek i karykatur. Tak to już jest, że wszystko, co cenne, a trudne do pozyskania, bywa podrabiane. Tak jest ze złotem albo z diamentami – tak też jest z miłością. Istnieje wiele podróbek miłości. Zastępowanie miłości jej imitacjami jest łatwe, bo nie stawia wymagań, tyle że wcześniej czy później straszliwie rozczarowuje, rani i pozbawia szczęścia - pisze ks. Marek Dziewiecki w książce "Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym", której fragment publikujemy.
Tylko człowiek, który wie, co naprawdę znaczy kochać, może w odpowiedzialny sposób komuś miłość ślubować. Tu nie wystarczy dobra wola ani szczera chęć. Pierwszym warunkiem rozumienia, co znaczy kochać, jest odróżnianie miłości od jej imitacji, podróbek i karykatur. Tak to już jest, że wszystko, co cenne, a trudne do pozyskania, bywa podrabiane. Tak jest ze złotem albo z diamentami – tak też jest z miłością. Istnieje wiele podróbek miłości. Zastępowanie miłości jej imitacjami jest łatwe, bo nie stawia wymagań, tyle że wcześniej czy później straszliwie rozczarowuje, rani i pozbawia szczęścia - pisze ks. Marek Dziewiecki w książce "Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym", której fragment publikujemy.
RTCK ks. Marek Dziewiecki
Niektórzy wolą pójść na "kompromis" i zadowalają się związkami, które przewrotnie nazywają „wolnymi”. Tylko że już samo to wyrażenie jest mylące i wewnętrznie sprzeczne! Nie ma czegoś takiego, jak "wolny związek", bo nie istnieje związek, który nie wiąże! Czym w rzeczywistości są więc tzw. "wolne związki"? Są to związki z założenia nietrwałe, niewierne i nieodpowiedzialne – pisze ks. Marek Dziewiecki w książce "Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym", której fragment publikujemy.
Niektórzy wolą pójść na "kompromis" i zadowalają się związkami, które przewrotnie nazywają „wolnymi”. Tylko że już samo to wyrażenie jest mylące i wewnętrznie sprzeczne! Nie ma czegoś takiego, jak "wolny związek", bo nie istnieje związek, który nie wiąże! Czym w rzeczywistości są więc tzw. "wolne związki"? Są to związki z założenia nietrwałe, niewierne i nieodpowiedzialne – pisze ks. Marek Dziewiecki w książce "Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym", której fragment publikujemy.
RTCK ks. Marek Dziewiecki
Niektórzy młodzi ludzie pytają, czy ślub w kościele jest im w ogóle potrzebny, skoro się kochają. Takie wątpliwości mogą mieć jedynie ci, którzy jeszcze nie kochają w sposób dojrzały i nieodwołalny. Im bardziej on i ona kochają się nawzajem, tym usilniej chcą to potwierdzić publicznie, przy świadkach i na piśmie – pisze ks. Marek Dziewiecki w książce "Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym", której fragment publikujemy.
Niektórzy młodzi ludzie pytają, czy ślub w kościele jest im w ogóle potrzebny, skoro się kochają. Takie wątpliwości mogą mieć jedynie ci, którzy jeszcze nie kochają w sposób dojrzały i nieodwołalny. Im bardziej on i ona kochają się nawzajem, tym usilniej chcą to potwierdzić publicznie, przy świadkach i na piśmie – pisze ks. Marek Dziewiecki w książce "Złączeni. Przysięga małżeńska czarno na białym", której fragment publikujemy.
Logo źródła: WAM Ks. Jan Kaczkowski
"Wrażliwość na drugiego, choćby nie wiem jak był inny, choćby nie wiem jak był dziwny, jest właściwie kryterium zbawienia" - twierdził ks. Jan Kaczkowski. A zaraz potem dodawał: "Jeśli przestaniecie walczyć o relacje z najbliższymi, to będzie coś najgorszego, co możecie w życiu zrobić". To proste słowa, które są prostą wskazówką i programem na życie, jeśli chcemy przeżyć je jako "uczniowie Chrystusa". Wrażliwość otwiera serce na potrzeby drugiego człowieka i stanowi czasami jedyną gwarancję przetrwania trudnych chwil. Warto być jak Miłosierny Samarytanin, bo w ten sposób proste gesty stają się narzędziem działania samego Boga. Publikujemy fragment książki "Sztuka czułości. Ksiądz Jan Kaczkowski o tym, co najważniejsze".
"Wrażliwość na drugiego, choćby nie wiem jak był inny, choćby nie wiem jak był dziwny, jest właściwie kryterium zbawienia" - twierdził ks. Jan Kaczkowski. A zaraz potem dodawał: "Jeśli przestaniecie walczyć o relacje z najbliższymi, to będzie coś najgorszego, co możecie w życiu zrobić". To proste słowa, które są prostą wskazówką i programem na życie, jeśli chcemy przeżyć je jako "uczniowie Chrystusa". Wrażliwość otwiera serce na potrzeby drugiego człowieka i stanowi czasami jedyną gwarancję przetrwania trudnych chwil. Warto być jak Miłosierny Samarytanin, bo w ten sposób proste gesty stają się narzędziem działania samego Boga. Publikujemy fragment książki "Sztuka czułości. Ksiądz Jan Kaczkowski o tym, co najważniejsze".
Wydawnictwo Ojców Franciszkanów Niepokalanów
Podczas mojego pobytu w naszym seminarium we Lwowie poznałem internistę Rajmunda Kolbego. Jeden z profesorów, który uczył nas i internistów, tak się o nim wyraził: „Szkoda tego bardzo zdolnego internisty, Kolbego Rajmunda. Ten niezwykły chłopak ma być zakonnikiem. On mógłby przecie wiele zrobić dla społeczeństwa i dla nauki swoją zdolnością i bystrością!” – tak o o. Maksymilianie Kolbe pisał o. Florian Maria Michał Koziura.
Podczas mojego pobytu w naszym seminarium we Lwowie poznałem internistę Rajmunda Kolbego. Jeden z profesorów, który uczył nas i internistów, tak się o nim wyraził: „Szkoda tego bardzo zdolnego internisty, Kolbego Rajmunda. Ten niezwykły chłopak ma być zakonnikiem. On mógłby przecie wiele zrobić dla społeczeństwa i dla nauki swoją zdolnością i bystrością!” – tak o o. Maksymilianie Kolbe pisał o. Florian Maria Michał Koziura.
Logo źródła: WAM Andrzej Kozioł
Tuż po wojnie, z dorożkami było i lepiej, niż dzisiaj, i gorzej. Lepiej, bo jeszcze po Krakowie jeździli fiakrzy klasyczni – każdy w meloniku, często zielonkawym ze starości, ale autentycznym, przepisowym. Jeszcze wtedy żaden fiakier nie włożyłby na głowę cyklistówki, pilśniaka, beretu – po prostu nie pozwoliłby mu na to fiakierski honor. Gorzej, ponieważ nie do przejażdżek wykorzystywano fiakrów i fiakry (pojazd, podobnie jak woźnicę, nazywano fiakrem, od paryskiego kościoła św. Fiacrusa, przy którym rezydowali dorożkarze), ale do transportu zakupionych w mieście przedmiotów - pisze Andrzej Kozioł w książce "Magia dawnego Krakowa", której fragment publikujemy.
Tuż po wojnie, z dorożkami było i lepiej, niż dzisiaj, i gorzej. Lepiej, bo jeszcze po Krakowie jeździli fiakrzy klasyczni – każdy w meloniku, często zielonkawym ze starości, ale autentycznym, przepisowym. Jeszcze wtedy żaden fiakier nie włożyłby na głowę cyklistówki, pilśniaka, beretu – po prostu nie pozwoliłby mu na to fiakierski honor. Gorzej, ponieważ nie do przejażdżek wykorzystywano fiakrów i fiakry (pojazd, podobnie jak woźnicę, nazywano fiakrem, od paryskiego kościoła św. Fiacrusa, przy którym rezydowali dorożkarze), ale do transportu zakupionych w mieście przedmiotów - pisze Andrzej Kozioł w książce "Magia dawnego Krakowa", której fragment publikujemy.
Każde pokolenie, choć wydaje mu się, że od nowa  - i zupełnie niezależnie - buduje lepszy świat, w rzeczywistości najpierw musi pogodzić się z własną przeszłością. Jeśli tego nie zrobi, jego własna historia stanie się demonem, który nie pozwoli mu się rozwijać, lecz zamknie go w więzieniu własnych pretensji, złości i frustracji. Powieść "Niepamięć" jest dla wszystkich 40+.
Każde pokolenie, choć wydaje mu się, że od nowa  - i zupełnie niezależnie - buduje lepszy świat, w rzeczywistości najpierw musi pogodzić się z własną przeszłością. Jeśli tego nie zrobi, jego własna historia stanie się demonem, który nie pozwoli mu się rozwijać, lecz zamknie go w więzieniu własnych pretensji, złości i frustracji. Powieść "Niepamięć" jest dla wszystkich 40+.
Co ma zrobić kobieta, która weszła w okres przedmenopauzalny i nagle mierzy się z tym, że siebie nie akceptuje? Zmiany hormonalne, jak pani wspomniała, powodują, że pewne rzeczy się wyostrzają, także w sferze psychicznej. W jaki sposób osoba, która ich doświadcza, może odkryć na nowo swoją kobiecość? - pyta w swojej książce Menopauza. Zrozumieć i zaakceptować nową siebie" Elżbieta Wiater. 
Co ma zrobić kobieta, która weszła w okres przedmenopauzalny i nagle mierzy się z tym, że siebie nie akceptuje? Zmiany hormonalne, jak pani wspomniała, powodują, że pewne rzeczy się wyostrzają, także w sferze psychicznej. W jaki sposób osoba, która ich doświadcza, może odkryć na nowo swoją kobiecość? - pyta w swojej książce Menopauza. Zrozumieć i zaakceptować nową siebie" Elżbieta Wiater. 
Logo źródła: WAM Andrzej Kozioł
Mariacka świątynia posiada dwie wieże  – nierównej wielkości, bo ukoronowana hejnalica jest wyższa od swej siostry, dzwonnicy. Dlaczego? Jeżeli poszpera się i sięgnie do starych ksiąg – okazuje się, że kiedy pod koniec XIII wieku zaczęto wznosić obie wieże kościoła NMP, miały być tej samej wysokości i były – pisze Andrzej Kozioł w książce „Magia dawnego Krakowa”, której fragment publikujemy.
Mariacka świątynia posiada dwie wieże  – nierównej wielkości, bo ukoronowana hejnalica jest wyższa od swej siostry, dzwonnicy. Dlaczego? Jeżeli poszpera się i sięgnie do starych ksiąg – okazuje się, że kiedy pod koniec XIII wieku zaczęto wznosić obie wieże kościoła NMP, miały być tej samej wysokości i były – pisze Andrzej Kozioł w książce „Magia dawnego Krakowa”, której fragment publikujemy.
Z macierzyństwem jest trochę tak, że jeśli się tego samemu nie doświadczy, to nie można sobie pewnych rzeczy wyobrazić, a właściwie wszystko, co sobie wyobrazisz, to za mało. Ta próba przerasta twoje najśmielsze przypuszczenia. Ty już też nie będziesz nigdy taka jak dawniej, bo gdy rodzi się dziecko, rodzi się matka - pisze Marta Żmuda-Trzebiatowska w swojej książce "Bliżej siebie. Imiona kobiecości" .
Z macierzyństwem jest trochę tak, że jeśli się tego samemu nie doświadczy, to nie można sobie pewnych rzeczy wyobrazić, a właściwie wszystko, co sobie wyobrazisz, to za mało. Ta próba przerasta twoje najśmielsze przypuszczenia. Ty już też nie będziesz nigdy taka jak dawniej, bo gdy rodzi się dziecko, rodzi się matka - pisze Marta Żmuda-Trzebiatowska w swojej książce "Bliżej siebie. Imiona kobiecości" .